Jest wiele rodzajów przemocy. Oprócz przemocy fizycznej, psychicznej, seksualnej czy ekonomicznej od niedawna obserwujemy jeszcze jeden rodzaj przemocy (który bywa połączeniem wszystkich powyższych) – odrażający, bo podszyty manipulacją, otoczony zmową milczenia, aprobowany i… stosowany (!) przez „autorytety”. Przemoc w białych rękawiczkach, dokonywana zgodnie z prawem i – w co mamy wierzyć – w „dobrym” celu.
Czym bowiem, jeśli nie przemocą i łamaniem podstawowych praw człowieka, jest zmuszanie dzieci do udziału w programach typu reality show? Czym, jeśli nie przemocą, jest upokarzanie ich w takich programach, pozbawianie prywatności i godności, uprzedmiotawianie? Czym jest ukazywanie oczom milionów widzów miejsc intymnych nie tylko najmłodszych dzieci? Czym jest prowokowanie do „niegrzecznych” zachowań i nagrywanie najintensywniejszych emocji – płaczu, krzyku, rozpaczy? Czym jest wtargnięcie do dziecięcego świata, zburzenie poczucia bezpieczeństwa, zdeptanie intymności, zredukowanie do roli rekwizytu, zepsutego przedmiotu, zwierzęcia tresowanego w klatce, przed kamerami – ku uciesze (nie edukacji!) telewidzów?
Czym jest wykorzystywanie nie tylko – choć oczywiście przede wszystkim – dzieci, ale też całych rodzin, nieświadomych, naiwnych, pełnych nadziei i ufności (tak, niekiedy też zapewne po prostu nieodpowiedzialnych, ale każdy ma prawo do popełniania błędów i nie nam oceniać rodziców), do produkcji pseudowychowawczych programów telewizyjnych i wmawianie wszystkim (zarówno uczestnikom, jak i widzom, a być może również samym sobie), że chodzi o pomoc?
To nie jest żadna pomoc – to przemoc!
Przemoc, której należy przeciwdziałać tak samo jak każdej innej, i której najtragiczniejszym skutkom możemy jeszcze zapobiec.
Apeluję do rodziców, aby nie sprzedawali intymności swoich dzieci i nie brali udziału w „eksperymentach”, lecz pomyśleli o konsekwencjach, które bywają jeszcze straszniejsze od opisanych przeze mnie w artykule dla Tygodnika Powszechnego. Nieodwracalne. Nienaprawialne. W mediach można przeczytać o co najmniej kilkunastu samobójstwach uczestników reality show. O śmierci ilu osób (dorosłych, a więc teoretycznie znacznie odporniejszych niż dzieci i występujących w TV na własne życzenie i własną odpowiedzialność) biorących udział w takich programach nikt nie słyszał?
Apeluję do stacji telewizyjnych, aby zrezygnowały z produkcji, emisji i rozpowszechniania programów typu reality show z udziałem dzieci. Po samobójstwie uczestnika jednego z francuskich reality show we Francji toczy się dyskusja na temat przyszłości takich programów. W USA po udziale w stanowiącej „sprawdzony format produkcyjny” Supernanny samotny ojciec James Terrill, któremu „super(?)niania” miała pomóc, odebrał sobie życie. Czy na to czekamy? A może czekamy na samobójstwa nieletnich uczestników takich programów, którzy po latach, jako nastoletni wrażliwi ludzie, nie będą umieli poradzić sobie z traumą?
Apeluję do wszystkich dorosłych, aby postawili się w sytuacji tych dzieci i odpowiedzieli na pytanie, czy chcieliby być na ich miejscu. Czy chcielibyście, aby do Waszego domu – bez Waszej wiedzy, wbrew woli lub za wyrażoną nieświadomie zgodą – wtargnęła ekipa telewizyjna, by filmować Was w najtrudniejszych, intymnych i upokarzających sytuacjach: w wannie, w WC, w momentach największej bezsilności i rozpaczy? Czy chcielibyście, aby Wasze upokorzenie służyło rozrywce widzów, edukacji rodziców, promocji autorytetów, zwiększaniu oglądalności, generowaniu zysków stacji lub jakiemukolwiek innemu celowi, w imię którego depcze się godność dzieci w reality show?
Ujrzyjcie w tych dzieciach ludzi!
Ludzi, którzy są upokarzani i wykorzystywani dosłownie na Waszych oczach!
Źródło: jamesobrien.us
Apel na licencji Creative Commons. Może być kopiowany i rozpowszechniany.
27 czerwca, 2013 at 17:12
Pani Anno. Na nikim nie sprawia wrażenia apel by nie pokazywać dzieci niepełnosprawnych na ich imprezach w szkole. Prasie wolno wejść na każdą imprezę o której pojęcia nie mają rodzice tych dzieci.
27 czerwca, 2013 at 20:01
Podpisuję się obiema rękami.
27 czerwca, 2013 at 23:56
Kochani, telewizja to anachronizm. Repertuar TV osiągnął poziom „dno- muł- wodorosty”. Telewizja atakuje, ośmiesza, ogłupia, wali pałką w głowy swych widzów. Niestety – jedyną bronią na takie telewizyjne ekskrementy jest… oglądalność.
telewizory na śmietnik
27 lipca, 2013 at 13:20
Bardzo mądry i potrzebny wpis. Kilka lat temu do szkoły mojego syna zawitała pani z telewizji, która chciała zrobić program o dzieciach z ADHD. W zerówce, do której wówczas chodziło moje dziecko, była dziewczynka z taką dysfunkcją. W szkole zupełnie nie radzono sobie z sytuacją (wrzaski, krzyki, straszenie, zero życzliwości i konsekwencji). Nie mniej jednak nauczycielka na wywiadówce gorąco zachęcała rodziców do wyrażenia zgody na to, by pani z telewizji wraz z ekipą mogła sfilmować dzieci w trakcie zajęć. Obok mamy dziewczynki, byłam jedyną osobą, które wówczas nie zgodziły się na takie nagranie. Inni rodzice wydawali się nie widzieć żadnych niebezpieczeństw, a niektórzy byli wręcz zachwyceni. Po wywiadówce nauczycielka powiedziała mi, że utrudniam jej pracę i żebym rozważyła możliwość przeniesienia syna do innej klasy.
Oczywiście skorzystałam z tej sugestii.
30 lipca, 2013 at 10:31
W notce, do której Pani linkuje, jest wspomniane, że owszem James Scott Terrill brał udział w programie „Supernanny”, ale nie widzę informacji o tym, że udział w programie był POWODEM, dla którego popełnił samobójstwo. Korelacja, a związek przyczynowo-skutkowy to dwie różne rzeczy.
30 lipca, 2013 at 10:50
Tak. Nie wiadomo, co było powodem.
Faktem jest jednak, że udział w tym programie miał pomóc rodzinie, a samobójstwo ojca dowodzi, że nie tylko jej nie pomógł, ale też co najmniej mógł zaszkodzić.